No i po pokazie. Muszę powiedzieć, że jestem niezmiernie zaskoczony - o dziwo na plus! Dzięki Bogu nowy "Bond" nawiązuje do klasycznych części sprzed lat, dzięki swemu fantastycznemu humorowi, głównie sytuacyjnemu i słownemu (tu powiniennem wymienić jakieś śmieszne teksty, ale niestety nie pamiętam żadnego dosłownie)! Bo jak można nazwać scenę, w której James Bond surfuje na arktycznej fali?! To humorystyczne podejście sprawia, że film oglada się bardzo dobrze. Nie razi zupełne nieprawdopodobieństwo fabuły, słabsza gra niektórych aktorów. Ale w takich filmach nie oto chodzi. Sensacja ma wciągać, być emocjonująca - no i zgrubsza taki własnie był jubileuszowy Bond...
Film nie jest jakimś genialnym i oryginalny dziełem, ale jak na Bondy z Brosnanem, chyba najlepszym...