W mojej nic nie znaczącej ocenie czas zweryfikować niegdysiejsze wspomnienia. Generalizując Bond w odsłonie Pierce’a to jednak (tylko?) solidniak. Niestety nic więcej.
Tutaj natomiast sinusoida odczuć, od aktorów po scenariusz. Trochę przeciągnięty i pomimo „akcji” nużący. TobyS. chyba jednak nie spasował do końca za to wpasował się jaknabardziej do galerii słabszych adwersarzy James’a.
P.S. Michael'uM. dlaczego? : (